Można by pomyśleć, że obecnie o zbrodniarzach wojennych się
zapomina i zostawia ich w spokoju, a zważa się tylko na ofiary i
honoruje zasłużonych dla ojczyzny. To całkowita nieprawda. Jasne,
że w czasach zimnej wojny śledztwa były utrudnione. Głównie z
powodu złych kontaktów na linii Polska-Niemcy. Również
pozostawała nietknięta kwestia osądzania zbrodniarzy ZSRR-owskich,
bo przecież to oni byli na tej wygranej stronie. Po obaleniu muru
berlińskiego oraz zakończeniu urzędowania komunistycznych władz w
Polsce, uległo to zmianie w imię sprawiedliwości.
Wracając do tematu, pojawia się pytanie czy jest w ogóle
jeszcze kogo osądzać za te zbrodnie? Przecież od czasu zakończenia
wojny minęło prawie 69 lat. Można pomyśleć, że wcale nie ma, ale to nic bardziej mylnego. Wciąż jednak,
żeby kogoś osądzić należy mieć dowody, a te są szukane bardzo
skrupulatnie nie tylko przez polskich badaczy.
Dwa lata temu Główna Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko
Narodowi Polskiemu działająca przy Instytucie Pamięci Narodowej
ogłosiła, że wznawia śledztwo w sprawie działalności obozu
Auschwitz-Birkenau. Czemu dopiero teraz? Wcześniej śledztwo zostało
zawiedzone z braku możliwości ścigania sprawców, gdyż jak
stwierdzono - „znajdowali się za żelazną kurtyną”, a strona
niemiecka niechętnie wydawała zbrodniarzy.
Lecz nie tylko Polacy ścigają oprawców. Również strona
Niemiecka wykazuje się pomocą w tej sprawie. Obecnie toczą się
śledztwa 50 byłych strażników niemieckich. Nie jest to jednak
takie proste. Wśród niektórych istnieje zmowa milczenia, a ostatni
koledzy dotrzymują „przysięgi na Hitlera”. Jednakże sprawa
Johna Demjanjuka stała się przełomem w śledztwach. W jego
procesie sędzia stwierdził, że pomimo braku bezpośrednich dowodów
na to, że sam popełnił te morderstwa to praca w obozie umożliwiała
mu masowe mordy. Pomimo tego, że Demjaniuk zmarł dwa lata temu, to
jednak wyrok w jego sprawie, stworzył nową opcję prawną, która
umożliwiała działanie przeciwko pracownikom obozu.
W lipcu ubiegłego roku na ulicach Berlina, Kolonii oraz Hamburga
zawisło dwa tysiące plakatów, które namawiały do przekazywania
informacji na temat żyjących zbrodniarzy z czasów II wojny
światowej. Inicjatorem akcji było Centrum Szymona Wiesenthala czyli
żydowska agencja, która służy ochronie praw człowieka, a także
zachowaniu pamięci o Holocauscie. Ośrodek proponuje 25 tysięcy
euro za każdą przydatną informację. Centrum liczy także na to,
że rodziny kryminalistów będą udzielać wiadomości.
Natomiast w maju 2013 roku aresztowany został Hans Lipschis . Dwa
tygodnie później, niemiecka prokuratura zarzuciła mu dokonanie
9515 morderstw. Skąd tak duża liczba? Jak wynika z nakazu
aresztowania opublikowanego na łamach niemieckiej prasy, Lipschis
miał uczestniczyć dziewięciu selekcjach więźniów, którzy byli
przewożeni do obozów. Podczas takich akcji osoby, które były
niezdolne do pracy fizycznej, kierowano od razu do komór gazowych,
gdzie ich zabijano. W jednej z takich selekcji zginęło ponad 1700
osób.
Jak widać, jest wiele organizacji, a także akcji sprawiających,
że o sprawcach morderstw wojennych się nie zapomina, a wręcz
przeciwnie – karze się ich. Czy to jest dobre? Uważam, że jak
najbardziej, ale pewnie dla niektórych „rozdrapywanie starych ran”
wojny nie jest przyjemnie. Zapewne wiele osób, które przeżyły
wojnę, a także pobyt w obozie koncentracyjnym nie chętnie wraca do
tych wspomnień.
Ja tymczasem dziękuję za przeczytanie dzisiejszego artykułu i
zapraszam do komentowania, a także wyrażania swoich opinii w mailach na przezinnypryzmat@gmail.com
lub za pomocą formularza kontaktowego.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Bibliografia:
Gazeta Wyborcza, Byli strażnicy Auschwitz staną przed sądem,
www.wyborcza.pl
Gazeta Wyborcza, Były esesman Hans Lipschis oskarżony o
współudział w 9515 morderstw, www.wyborcza.pl
Gazeta Wyborcza, Będzie śledztwo przeciwko 50 strażnikom z
Auschwitz-Birkenau, www.wyborcza.pl
Gazeta Wyborcza, Trwa polowanie na nazistów, www.wyborcza.pl
Gazeta Wyborcza, IPN znowu bada Auschwitz-Birkenau,
www.wyborcza.pl